Manila wysłała okręt flagowy straży wybrzeża Teresa Magbanua na Ławicę Sabiny w wyłącznej strefie ekonomicznej Filipin w kwietniu, aby powstrzymać Pekin przed budową tam sztucznej wyspy. Ławica znajduje się ok. 80 mil morskich od wybrzeży wyspy Palawan na południu archipelagu filipińskiego. Okręt został jednak nagle wycofany z powodu uszkodzenia spowodowanego wcześniejszym staranowaniem przez chińskie okręty, chorobami członków załogi, malejących zapasów żywności oraz złej pogody – okręt ma lądowisko dla helikopterów i był zaopatrywany z powietrza. Podobno popsuła się również instalacja do odsalania wody.
To porażka Manili, ale też Waszyngtonu, który nie potrafi odpowiedzieć na chińskie dziania w szarej strefie, dzięki którym Pekin, korzystając ze strategii salami, powoli przejmuje kontrolą nad całością filipińskiej wyłącznej strefy ekonomicznej, łamiąc prawo międzynarodowe – w tym Konwencję ONZ o Prawie Morza, którą podpisał i ratyfikował. Ewidentnie Amerykanie nie wiedzą co z tym zrobić i nie sądzę, żeby przed wyborami w prezydenckimi w listopadzie cokolwiek się stało. Problem w tym, że tak się dzieje od 1994 roku, kiedy Chiny przejęły Rafę Mischiefa i w kolejnych latach zajmowały kolejne obszary w filipińskiej wyłącznej strefie ekonomicznej na Morzu Południowochińskim. Od 30 lat nie ma dobrej okazji, aby wypracować skuteczna strategię powstrzymywania ChRL…
Filipińczycy oczywiście zachowują dobrą minę do złej gry. Rzecznik filipińskiej straży wybrzeża powiedział, że Filipiny „niczego nie straciliśmy. Niczego nie porzuciliśmy. Escoda Shoal [Ławica Sabiny] jest nadal częścią naszej wyłącznej strefy ekonomicznej.” Tylko, że jest to zaklinanie rzeczywistości. W ostatnich miesiącach Pekin zachowywał się agresywnie wobec filipińskich okrętów nie tylko na Ławicy Sabiny, ale też na innych spornych akwenach. Regularnie dochodzi do taranowania, blokowania, a nawet zbrojnego przejmowania zaopatrzenia. Wszystko przy bierności Stanów Zjednoczonych, traktatowego sojusznika Filipin.
